Zapłonęło Morze Zniczy
Pośród Tysiący Kwiatów
Każdy mocno
rozwinięty
Pośród alejek
Na płytach nagrobków
Zajaśniało
całe Niebo
Pochylone
nad Cmentarzem
Wszędzie
było
Widno jasno
Gdzieś
zbierali na zdrowaśki
Na ów
wieczny spokój duszy
Na hospicjum
i na cmentarz
Aby istniał jak najdłużej
I szły tłumy
tłumy tłumy
Chyba z Obu
Stron Istnienia
Bo po Obu Stronach Życia
Jakaż Głębia
Jakaż
Wielkość
Jakiż Kosmos
Ten Świat
Serca
Ten Świat
Twojego Serca
Miłosierny
Boże
I wszędzie Tam
Skąd Odszedł Człowiek
Na Twoje Ostateczne
Zawezwanie
Tam Krzyż
wyrasta
Twój Znak Zwycięstwa
Znak Zmartwychwstania
I wszystkimi paciorkami
Pielgrzymuje Różaniec
Pielgrzymuje wszędzie tam
Gdzie swoje
ziemskie życie
Na Twoje
zawezwanie
Zamyka Człowiek
I tak w Dzień
Wszystkich Świętych
W Dzień Zaduszek
Schodzą się
ze sobą
Te Dwie Ogromne Strony Życia
Przy
wszystkich alejkach
Każdego
Cmentarza
Tych
ogromnych oazach
Naszego
Ludzkiego Istnienia
Wprawdzie
Tamten Świat
Po Tamtej
Stronie Czasu
Tak bardzo
nieuchwytny
Niewidzialny
Dla
ziemskiego oka
Jednakże
jakże bliski
Dla oka
serca
Zatrzymany
wołaniem
Milczeniem
Tęsknotą
A i czekaniem cierpliwym
Każdemu
pisane
Kapiąc woskiem
Czas odlicza
Odlicza
Odlicza
Aż po to
Ostatnie Zawezwanie
W nagrobkowej płycie
I w głębię
tej płyty
Coraz
mocniej wnika
Aż chyba
przechodzi
Na Tamtą
Stronę
I
przeszedłszy
Po cichu
Wręcz
niepostrzeżenie znika
A Ty tak
zwyczajnie mówisz że
Znicz wypalił się i gaśnie
I wraca
ciemność
I wraca
głęboka
Wieczysta
cisza
Tylko gdzieś
zaszeleści listek
Pozłocony
jesienią który gdzieś
I niebawem zaśnie
Matko
Gdańskiej Piety
Golgoty
Wschodu
Jakże
troskliwie
Pełna bólu
Nad swoimi
Bohaterami czuwasz
By szatański
wróg
Strzałem w tył głowy
Nie strzelał
już nigdy
Wróg wróg odwieczny który
Całą Polskę
chciał zamienić
W jedno
Wielkie Morze Straceń
W imię
swojej opętańczej Pychy
W tym
miejscu
Milczenie całego
Cmentarza
Tak głębokie
aż
Nie do
wypowiedzenia
Aż do wrót
Nieba
I aż do wrót Piekła
I ów jeden
świat od drugiego
Oddziela jedna
Ogromna przepaść
Nie do
przebycia
Mimo
przebaczenia
Nie do
przebaczenia
Bo jakże można
Godzić się
Na tak
potworne pohańbienie
Godności
Boga i
Człowieka
Uczniowie
tych
Krwawych
mędrców
Zasiadają
dziś w Bruseli
W roli europosłów
I jeszcze
chcą Ciebie Polsko
Uczyć
demokracji
I kreują
świat
Bez Ciebie Panie Boże
I bez serca
Z tymi
krwawymi inicjałami
Katyń
Ostaszków
Starobielsk
Miednoje
I ten wyrok
egzekucja
Setek
tysięcy Polskich Rodzin
Na wieczne
wygnanie
Na zawsze
Tą sama
miarą
Odmierz tym
katom Panie
Bo zbyt dumnie
Głowę unoszą
Zadufani w
sobie
Że już zapomniałeś
Że im
wybaczyłeś
Pełni pychy
Idą tą samą
drogą
Jednocześnie
Od Wschodu
Ilustracje
Archiwum Internetowe
Stanisław Józef Zieliński
Tekst
Stanisław Józef Zieliński
7.11.2021
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz